Co napisać w pierwszym poście? Przedstawić się, opisać założenia tejże strony czy też po prostu przejść od razu do rzeczy?
Także tego. Blog ma być inspiracją. Ma intrygować o każdej porze dnia i nocy. Ma sprawiać, że każdy człowiek na niego wchodzący, będzie budził się z uśmiechem na twarzy, wiedząc, że na jego ulubionym blogu czeka już nowy post. Ma być kreatywny i zachęcać do działania. Ma być czymś więcej niż tylko blogiem.
Problem w tym, że jeszcze nie do końca wiem, czym. Bo wiesz, drogi czytelniku (tak, będę na tyle bezczelna, że pozwolę sobie mówić wprost), pisałam już masę blogów, niekoniecznie pod tym loginem. I zawsze jakoś nie wychodziło. Nie wiem czemu. Może wpływają na to hormony, niestałość emocjonalna, brak seksu? A może po prostu - nie nadaję się do tego? Jestem tak dużym beztalenciem, że nie umiem pisać bloga? Może pod tym awatarem z Cruellą de Mon (tak, uwielbiam Disney'a) chowa się zakompleksiona baba z pryszczami na udach*? No właśnie. I głównie dlatego postanowiłam napisać jeszcze raz. Ostatni.
Po krótkim, acz treściwym wstępie, przyszedł czas na równie treściwy ... środek? (miała być jakaś mądra myśl, no cóż, następnym razem się uda)
Blog, jak już pisałam, będzie o inspiracjach. Tylko co to właściwie inspiracja? Według mnie, rodzaj sztuki. Sztuki tak pięknej, fascynującej nas do tego stopnia, że pragniemy działać, tworzyć, próbować. Czy to nie piękne? Ze względu na ograniczone (jeszcze) funkcje internetu, ja będę musiała inspirować was ... tym, co jest w sieci. Trudno, nie mam też tyle czasu, by siedzieć przy książkach całymi dniami, skanować, drukować, malować, fotografować ... Wiadomo.
Postaram się wklejać tutaj ciekawe, intrygujące, frapujące, nieoczywiste (albo oczywiste w swojej nieoczywistości), ładne, brzydkie, małe, duże, głośne ... coś, co ma za zadanie was zainspirować.
Proste? Proste.
Jeżeli uważnie śledziłeś ten post (lub mój profil), wiesz, że lubię Disney'a. Zwłaszcza tego starego. Dzieciństwo, tak piękne, żeby je porzucać będąc dorosłym. W zasadzie miałam tutaj walnąć jakąś metaforę, ale zwyczajnie nie mam słów. Disney to cud, przed duże C. Wielkim uczuciem darzę szczególnie "101 dalmatyńczyków" oraz "Zakochany kundel". Obrazki tak piękne, wzruszające, czasami nierealne, czasami do bólu prawdziwe. Czasami myślę, że chciałabym żyć w takich czasach. Kiedy ludzie mieli czas na spacer z pudelkiem, a granie na pianinie wieczorami było czymś normalnym. Cóż. A podobno to tylko dla dzieci. Pozwólcie więc, jako że ta notka zajęła mi już dużo cennego czasu, że wstawię jakieś-tam zdjęcia (fotosy, czy coś tam) ze 101 dalmatyńczyków.
I niechaj moc będzie z wami.
![]() |
![]() |
moja ulubienica w akcji |
![]() |
foch? |
Z góry też chcę przeprosić za ... dość spore rozmiary tego posta, a także za niedopracowania na blogu. Dziękuję, dobranoc.
PS: Musicie przyznać, że zdjęcia mają klimat.
* - odpowiedź raczej brzmi nie, aczkolwiek nie mam całkowitej pewności, gdyż mój gruby brzuchol zasłania mi widok tamtejszych partii ciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz